Otworzyłem oczy, leżałem na ściółce w lesie wypełnionej
liśćmi, a na nich powlekała się krew. Przez chwilę zapomniałem kim naprawdę się stałem tysiąc lat temu, jaka
krew we mnie płynie, aż doszło do mnie co zrobiłem poprzedniej nocy.
Skrzywdziłem niewinne osoby pod wpływem niekontrolowanych emocji. Poczułem się jak demon, który nie potrafi
kontrolować swoich ruchów, jakby ktoś kierował mną jak marionetką. Byłem
wściekły, bo chciało mi się jeść, czułem bezsilność, bo nie mogłem nad sobą
zapanować, ale również byłem zdruzgotany, w jaki sposób działa na mnie pełnia. Blizna na moich plecach w
kształcie księżyca zabolała mnie jeszcze bardziej niż zwykle. Tym kim jestem to
wilkołak, żądny ludzkiej krwi i ciała w czasie pełni księżyca, normalnie jestem
zwykłym człowiekiem, który dodatkowo jest nieśmiertelny i nigdy
się nie starzeje.
Nagle poczułem chłodne krople deszczu spływające po moim
całym ciele, więc powoli wstałem i ruszyłem w stronę mojego domu, który mieścił
się kilkanaście kilometrów od tego lasu. Zauważyłem przed sobą stos
porozrzucanych gałęzi, połamanych drzew i kałużę ludzkiej krwi. Pobiegłem szybko przez
las, próbując zapomnieć co się stało ubiegłej nocy podczas przechadzki ze swoimi
wilczymi przyjaciółmi. Nagle zatrzymałem się, gdy zobaczyłem leżące martwe
ciało swojej kobiety. Kucnąłem przy niej i szepnąłem:
-Przepraszam cię, Emily – a po policzku spływała mała łza,
zbliżyłem się do niej by oddać jej ostatni pocałunek - Żegnaj.
***